poniedziałek, 13 maja 2013

Uprowadzenie #3

Bilety

28-29 marca 2013

Oczami Zuzy

Stałam na dworze, całą przerwe. Po chwili podeszła do mnie pani Stanowska.
-Nie idziesz na lekcje?-spytała mnie pani Stanowska.
-Boli mnie strasznie głowa.-skłamałam.
-To idź, kochana do domu, zwolnie cię z lekcji.-powiedziała pani Stanowska.
-Dobrze.
-Dojdziesz sama do domu?
-Tak,dojde.
-To idź już i nie zatrzymuj mnie już.
-Dobrze, proszę pani.
-Do widzenia.
-Do widzenia proszę pani.
Nie lubię być zwolniona z lekcji które prowadziła pani Stanowska. Ale musiałam przemyśleć to co się działo w moim życiu. Nie miałam nawet tak daleko, mój dom był pięć przednic dalej, nie jest dla mnie aż tak daleko, po wyciecze z Warszawy, chodzenie nie jest już tak męczące dla mnie. No i też, przyzwyczajenie się na chodzenie z Wiką na zakupy. Doszłam do ulicy na której mieszkałam, przed domem z numerem 10, nie stał żaden samochód.
-Mama musi być na zakupach, a bracia są w Opolu, a tato jest w Francji.
Wpisałam kod do domu i bramka mi się otworzyła. Podeszłam do drzwi, wszadziłam klucze do drzwi i przękreciłam dwa razy w prawo. Słyszałam szczekanie psów za drzwiami. Otworzyłam drzwi i rzuciły się na mnie trzy psy.
-No cześć kochane, też za wami tęskniłam.-powiedziałam do psów.
Labrador (biszkoptowy) nazywał się Kosta II, drugi był to buldog francuski (czarny) nazywał się Stich. Stich była to ona, mój starszy brat ją tak nazwał. A trzecim psem była cziłała (biała) wapiła się Luka. Otworzyłam drzwi do salonu i wypuściłam psy na dwór. Potem poszłam na góre do mojego pokoju, położyłam mój plecak na podłodze i sprawdziłam która jest godzina.
-Jest dopiero 13:00? Aaa...co ja będze robić do 16:00?-powiedziałam sama do siebie. Poszłam do łazienki rozebrałam się i wziełam prysznic. Myślałam tylko o Kacpru.
- Nie. Nie czas na wspomnienia-powiedziałam sama do siebie-Czas żyć tym co się dzieje teraz, a nie tym co było dawniej.
Wyłączyłam prysznic, owinełam się ręcznikiem i poszłam w strone mojego pokoju. Wyciągnełam ze szafy moje ubrania, które zawsze ubieram przed lekcjami baletu. Ubrałam się i miałam jeszcze dużo czasu, no nie całe 2 godziny.
-Więc, może coś poczytam?-pomyślałam.
Podeszłam do mojej pułki z książkami i wziełam moją ulubioną książke. Położyłam się na moim łóżku i zaczełam czytać książke. Doszłam do mojego ulubionego momentu w książcze, kiedy uszłyszałam dzwonienie dzwonka. Wstałam i zeszłam na dół, otworzyłam drzwi, psy stały przy bramce, a po drugiej stronie stała Agata.
-Wchodź.-powiedziałam do Agaty.-Przekreńć kluczyk.
Agata nie mogła otworzyć bramki przez psy, które blokowały przejście. Ale po trzecim razem udało się, otworzyć bramke. Agata weszła razem ze mną do domu. Nie zamykałam drzwi na klucz, po to żeby póżniej ich znowu nie otwierać.
-No to, po co przyszłaś?-spytałam Agate.
-Może wejdziemy na góre? I tam ci powiem po co przyszłam.-powiedziała Agata.
-Dobra jak chcesz. Chcesz coś pić?
-A mam jeszcze picie.
-Dobra. To chodź na góre.
Agata szła za mną, weszłyśmy do mojego pokoju, Agata usiadła na łóżku, a ja na krześle.
-To odpowiesz na moje pytanie?-spytałam Agate.
-A no tak, słuchaj kolejna rozprwa była na polaku!
-Jaka?
-Michał z Marcelem się bili?
-Znowu?
-Tak znowu!
-A o co?
-O mnie!
-Jak to o ciebie?
-No bo, Marcel na mnie się gapił, jak to Karolcia ujeła i Michał się wkurzył zaczoł bić się z Marcelem. No i była godzina W.!
-Super.
-Powiedziałaś Kacpru?
-O czym?
-Że to koniec waszego związku?
-Tak, powiedziałam mu.
-Tak myślałam, nie przyszłaś na lekcje, a Kacper był czymś zdołowany. Ale po 10 minutach pani Stanowska kazała mu iść do domu.
-A co się stało?
-Powiedział, że strasznie boli go głowa.
-A paniii...Co powiedziała mu?
-Powiedziała: ,,Idź do domu prześpij się. Jakaś chyba choroba zaczyna panować w tej szkole, najpierw Zuzia, a teraz Kacper''.
-Więc zaczełaś coś podejrzewać?
-Tak. Nie gniewasz się na mnie za to, Zuzu?
-Nie gniewam się.
-To super!-Agata wstała-Muszę już iść, lekcje domowe wzywają.
-No tak. Odprowadze cię.
Wyszłyśmy z mojego pokoju i zeszłyśmy na dół, do przedpokoju.
-Będziesz jutro w szkole?-spytała Agata-Bo jak nie...
-Będze. No to do jutra.
-Do jutra.
Agata wyszła od de mnie niż kiedyś, bardzo szybko. Zamknełam drzwi na klucz i poszłam do mojego pokoju.

2 GODZINY PÓŹNIEJ...

-No nie, znowu spóźniam się na balet!-pomyślałam-Już wiem co powie pani Monika! ,,To już trzecie spóźnienie w tym tygodniu!''. Ach, jak ja kocham moje życie...
-Auć!-upadłam, bo ktoś na mnie wpadł.
-Bardzo cię przepraszam.-powiedział jakiś młody mężczyzna- Aaa, ty musisz być Zuza?
-Tak to ja, we własnej osobie. A czemu pytasz?
-Yyy... pani Monika mówiła, że tu cię znajde i miała racje. A, jestem Robert, nowy asystent pani Moniki.
-Miło cię poznać.
-Lepiej już idz na zajęcia bo pani Monika się wkurzy.
-Tak, masz racje lepiej będzie jak pójde. Do zobaczenia następnym razem!
-Do nastęmpnego razu!
Pożegnałam się z Robertem i poszłam w strone sali. Gdy doszłam do drzwi do sali siedział David.
-Cześć David.
-Cześć.-powiedział David  jakby miał zabić tymi słowami. Złapałam za klamke i weszłam do środka sali. Dziewczyny siedziały po turecku, a pani Monika stała przed nimi.
-Widzimy się za tydzień.-powiedziała pani Monika-Pamiętajcie, że wybieramy role do przedstawienia!
Dziewczyny wstały i ruszyły w strone szatni.
-Może uda mi się wyjść z tąd nie zauważona.-pomyślałam. 
Odwróciłam się i dotknełam klamki.
-Panno Zuzanno.-uszłyszałam głos za mną, pani Moniki.
Odwróciłąm się na pięcie.
-Tak psze pani.
-Masz 10 minut, na wytłumaczenie się. I to już.
Podeszłam bliżej pani Moniki. Wziełąm głęboki wdech i zaczełam mówić.
-Poszłam do domu, bo głowa mnie bolała więc położyłam się spać. A ubudziłam się strasznie późno, więc zaczełam jak najszybciej dojść na zajęcia ale było już za późno.
-Rozumiem cię. Ale to jest ostatni raz, że się spóźniłaś.
-Dobrze, psze pani.
-Za tydzień chce żebyś była na zajęciach.
-Tak będe. Bo są wybieranie ról do przedstawienia ,,Jezioro łabędzia'', wiem przecież, psze pani.
-Dobrze wiedzieć, że wiesz. Bardzo chcę żebyś wystąpiła.
-A dlaczego? Coś ważnego?
-Na to przedstawienie przyjedzie dyrektor jednej z wspaniałych akademi baletu.
-A ja co mam z tym wspólnego?
Pani Monika uśmiechneła się do mnie.
-Dziecko, twój talent...
-Co mój talent?-weszłam pani Monice w słowo.
-Jesteś jedną z moich najlepszych uczennic jakie miałam w swojej pięcio letniej pracy. Nie zmarnuj tego talentu, wikwitnie z ciebie wspaniała baletnica.
-Na prawde?
-Na prawde.
-Nie,nie to nie może być prawda. To niemożliwe!-pomyślałam.
-Zuzanno?
-Tak psze pani!
-Idź już do domu i przemyśl moje słowa. Zgoda?
-Zgoda, psze pani!

10 MINUT PÓŹNIEJ...
-Już jestem!-powiedziałam wchodząc do domu.
-W kuchni.-powiedziała mama.
Ściągłam buty i poszłam do kuchni. W kuchni była mama i gotowała coś, byli też moi bracia. Adrian siedział na blacie kuchennym i uśmiechał się. Filip bawił się w berka z psami.
-Zuza!-powiedział Adrian.-Jak było?
-Na balecie?
-Tak.
-Przyszłam na sam koniec zajęć.
-Ty leniu.
-Jakby ciebie głowa bolała i poszed byś spać i wstał o 17:30?
-To bym bieg co sił w nogach.
-No to ja właśnie tak biegłam.
-Ty biegłaś?-powiedział Filip-Ty nawed męczysz się truchtem!
Ja przewróciłam oczami.
-Zuza.
-Tak?
-Idź do swojego pokoju.
-A po co?
-Poprostu idź-odezwała się mama-brat cię prosi więc idź.
-Dobra, ide.
Weszłam do góry, do mojego pokoju. Nic nie widziałam co miało być w moim pokoju.
-Idiotka.-pomyślałam
-Hau!-coś szczekneło  na moim łóżku. Odwróciłam sięi zobaczyłam psa, o którym marzyłam. Siedział na łóżku na szyji miał coś co wyglądało jak wyściówki za kulisy, o bok leżały takie dwa same wyściówki za kulisy i trzy bilety.
-Co to ma..
-To?-uszłyszałam głos za moimi plecami.
-Tak to.
Adrian obioł mnie w tali.
-To są bilety i wyściówki.
-Tak wiem. Ale na co?
-A o czym dziewczyny non-stop gadają?
-O koncercie One Direction.
-No właśnie. Wiesz kto to jest Kamila?
-Tak wiem, to starsza siostra Agaty.
-No. Chłopak Kamily pracuje jako technicny na arenie.
-No i?
-No i załatwiłem od niego trzy bilety i wyściówki za kulisy.
-A ja z kim mam iść?
-Ja w stu procentach nie ide, możesz przecież wziąć dwie swoje koleżanki.
-Dobra. A pies?
-Co pies?
-No pies!
-A, kupiłem go od brata mojej dziewczyny.
-A jak ma pies na imię?
-Ona jeszcze nie ma imienia. Więc pomyślałem, że to ty dasz jej na imię. Co ty na to?
-Hmm...Raven.
-Co Raven?
-Daje jej na imię. A co nie podoba się?
-Coś ty! Raven to wspaniałe imię dla psa!
Adrian obwrócił mnie przodem do siebie i uśmiechnął się.
-Zawsze musi cię coś bawić, ptasimóżdzku?
-Tak, leniuchu.
-Żaba.
-Koń.
-Śpioch.
-Idiotka.
-Idiota.
-I jesteśmy w domu.
Uśmiechnełam się do Adriana, a on mnie pocałował w czoło.
-Śpij dobrze.-powiedział Adrian i wyszed w raz z Reven.
-No to idziemy spać.-pomyślałam.
Umyłam się, przebrałam się w piżame, zgasiłam światło i położyłam się spać.

DZIEŃ PÓŹNIEJ...

Oczami Agaty


-Gdzie ta Zuza?-powiedziała Wika.

-Nie wiem. Pujde ją poszukać.-powiedziała Karolcia.
-Dobra, to ja pujde do toalety ją poszukać. A Agata tu zostanie i będzie czekała na Zuze.
-Fajnie. Ja zawsze muszę zostawać i czekać!-pomyślałam.
Karo poszła na podwórko szukać Zuzy, a Wika poszła szukać w toalecie, a ja zostałam. Otworzyłam torbe i wyciągnełam książke ,,Siła marzeń Życie w One Direction'' i otworzyłam na stronie, na której zaczyna się o Louisie. Czytałam i wzdychałam.
-Ile będziesz to jeszcze razy czytała?-spytał się ktoś mnie.
-Zuza...
-Yes?
-Musisz się cepiać?
-Nie,nie muszę. Ale coś ci powiem.
-Co powiesz?
-Koniec już z oglądaniem zdjęć Louisa, czas zobaczyć go na żywo!
-Co masz na myśli?
-A...mam trzy bilety...
-Na koncert One Direction?!-powiedziała Laura.
-Tak mam. I do tego wyściówki za kulisy.
Laura i ja pisnełyśmy z radości.
-I co bierzesz mnie ze sobą?-spytałam się Zuzy.
-Tak biore...
-A mnie?-spytała Laura.-Bo cię zabije jak mnie nie weźmiesz.
Zuza spojrzała na mnie, a w oczach widniało przerażenie.
-Ona mówi prawde.-powiedziałam na ucho Zusce.

Oczami Laury


Stałam i potrzyłam na Zuze i Age. Czekałam na odpowiedz. Zuza wzieła głęboki wdech.

-Tak. Biorę cię na koncert One Direction.-powiedziała Zuza.
Pisnełam i przytuliłam się do Zuzy.
-Dzięki,dzięki!-powiedziałam całując Zuze w policzki.
-Hey! Zostaw moją Zuze.-powiedziała Agata i odciągła mnie od Zuzy. A Zuza jak zwykle zeszokowana. Dzwonek zadzwonił na lekcje.
-No to czas na lekcje przyrody z...
-Panią Grzybowską.-dokończyła Agata za Zuze.
Weszłyśmy do klasy i myślałam tylko o jutrzejszym dniu, oraz o jednym genialnym planie...


Sorry, że tak późno dodaje ten rozdział, moje wena twórca jest do bani. Jeszcze raz sorry. :(  
A, no i jak wam się podoba trzeci rozdział?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz