Lily Roza Tomilson
24 grudnia 2013-24 lutego 2014
Oczami Agaty
Tydzień temu wróciłam do domu. Tak tęskniłam, za domem. Jeszcze nie urodziłam, boję się, że to może się zdarzyć w każdej chwili. Siedziałam w moim pokoju. Gdy uszłyszałam pukanie do drzwi.
-Wejdz.-poweidziałam.
Drzwi się otworzyły i weszła do środka Zuza.
-Jak się czujesz?-powiedziała Zuza zamykając drzwi.
-Dobrze.-powiedziałam.
Uszłyszałam jakąś piosenkę, znałąm ją dobrze, Louis do mnie dzwonił.
-Skarbie, martwie się o ciebie.-powiedział Louis.
-Powiedz mu, że mówię mu sto lat.-powiedziała Zuza.
-Zuza życzy ci wszystkiego najlepszego.
-Dziękuje jej.
-Rozłączam się.
-Pa, tęsknie.
Rozłączyłam się, położyłam telefon na poduszkę i westchnęłam.
-On się o ciebie troszczy.-powiedziała Zuza.
-Męczące to jest.
-Jak ja bym była w ciąży, to Harry dzwonił by do mnie.
-A właśnie. Jak wam się układa?
-Kiepsko, po naszej pierwszej kłótni, nie odzywam się do niego przez miesiąc.
-Miesiąć?
-No, czy to nie jest za dużo?
-Nie wiem, chyba raczej tak.
Poczułam jak coś z zemnie spływa.
-Oł.
-Teraz?
-Tak teraz!
-Wezwe karetkę.
Oczami Zuzy
Siedziałam w karetce, dodając otuchy Agacie.
-Wdech i wydech.-powiedziałam.
-Łatwo ci to mówić!-powiedziała Agata.
-Ej, ciesz się, że tu jestem.
-Bardzo się cieszę. Nie widzisz?
***
-Laura!-powiedziałam gdy zobaczyłam Laure idącą w tąm strone.
-Co z Agatą?-powiedziała Laura.
-Zabrali ją na sale.
-Wspaniałe święta.-powiedziała Julka.
-Tak i urodziny Louisa.-powiedziała Laura.
No właśnie Louis! Wyciągnełam z torby telefon, weszłąm w listę kontaktów i wybrałam numer Louisa.
-Odbierz.-powiedziałam pod nosem.
-Halo? Zuza, czemu dzwonisz.-powiedział Louis.
-Agata właśnie rodzi!
-Co?
-Tak!
-Spróbuje być jak najszybciej.
-Co? Nie zdąrz...
I Louis się rozłączył.
Oczami Louisa
Rozłączyłem się. Szybko wstukałęm na telefonie numer Harrego. Czekałem na aż on odbierze.
-Halo?-powiedział Harry.
-Harry, stary. Przedwczorj mówiłeś, że wybierasz się do Polski, żeby odwiedzić Zuzę. Co nie?-powiedziałem.
-Tak, a co?
-Posłuchaj bo, Agata właśnie rodzi...
-Bądz za dzięsięć minut na lotnisku.
-Dobra.
Oczami Harrego
-Zadzwoniłeś w idealnym momencie.-powiedziałem siadając w fotelu w samolocie-Właśnie miałem wychodzić z domu.
-Ile nam zajmie lot?-powiedział Louis.
Louis cały się trząs, pot spływał mu po twarzy. Denerwował się. Miał zostać ojcem i do tego był dzień jego własnych urodzin.
-No to ci wspaniały prezent zrobiła.-powiedziałem-Chłopiec czy dziewczynka?
-Dziewczynka.-powiedział Louis zapinając pas.
-Jak będzie miała na imię?
-Lili, Agata wybierała to imię.
-Aha.
-A właśnie co cię to obchodzi?
-Nie mogę wiedzieć?
19: 00
Oczami Laury
-Nie chciałabym być teraz na miejscu Agaty.-powiedziałam.
-Będzie cię to i tak czekało.-powidziała Julka.
-Teraz bym nie chciała, ale później to tak.
Uszłyszałam jak Zuza westchneła.
-Ty nie przewracaj oczami i nie wzdychaj.-powiedziałam
-Myślisz, że to łatwe?-powiedziała Zuza-Kiedy wy dwie gadacie, na temat jak będzie wyglądało i miałą na imię dziecko?
-Uspokój się. Wiemy, że źle idzą reacje między tobą a Harrym, nie musisz się na nasz wyzywać.
Nagle zobaczyłam Louisa.
-Louis!-krzyknełam ja, Julka i Zuza.
-Co ty tu robisz?-powiedziała Julka.
-Przyleciałem samolotem.-poweidział Louis łapiąc odech-Żeby zobaczyć Agatę i moje dziecko. Wiecie coś?
Oczami Zuzy
-Wiemy tylko, że jest mały problem.-powiedziała Laura.
-Problem?-powiedział Louis.
-Laura, żartuje.-powiedziałam- Agata i dziecko są całe i zdrowe.
-Można ją odwiedzić?
-Nie można.-powiedziała Julka-Jeszcze rodzi.
-Co?
-Jak wiemy, że dziecko nie chce wyjść.
-Wygodnie mu tam było.-powiedział Harry-A teraz go z stamdąd wyciągają.
-Ją.-powiedziałam.
-Nie poprawiaj mnie.
-A ty mogłeś poprawiać moje życie?
-Robiłem to dla twojego dobra.
-Dla mojego? Chyba dla twojego!
-Uspókujcie się.-powiedział Louis- Jeśli chcecie się posprzeczać to wyjdzie na dwór.
-Muszę wyjść.-powiedziałam wstając-Zadzwonicie jak będzie już wiadomo.
Wzięłam torbe i wyszłam.
***
Poszłam do parku który był obok szpitala. Usiadłam na ławce.
-Mogę usiądz?-uszłyszałam mi bardzo znany mi głos.
Spojrzałam i zobaczyłam Harrego.
-Zostaw mnie.-powiedziałam-Dosyć mnie już zraniłeś.
Zakryłam rękami twarz, do oczów napływały mi łzy. Nie wytrzymałam. Zaczełam płakać. Poczułam jak Harry obejmuje mnie ramieniem.
-Puść mnie.-powiedziała zabierając ręce z twarzy.
-Nie chcę cię już ranić.-szepnął mi Harry do ucha-Przepraszam, za to co zrobiłem mięsiąc temu. Jestem idiotą.
Wytarłam łzy, uwolniłam się z objęć Harrego i się uśmiechnęłam.
-A ja jestem idiotką.
-Tak więc...
-Pocałuj mnie!
-Jak sobie życzysz.
Harry przyciągnął mnie do siebie i zaczeliśmy się całować. Czułam, że coś mi wibruje w kieszeni. Był to telefon. Odsunełam się od Harrego i wyciągnełam z kieszeni telefon.
-Czemu tak szybko.-powiedział Hazza.
-Wynagrodzę ci to, obiecuje. Ale teraz muszę zobaczyć esemesa.
Był to esesem od Laury. Laura napiszał: ,,Agata właśnie urodziła, pieriegniarki wzieły dziecko Agaty i Louisa na badania, za minute zobaczymy dziecko Agi!''
***
-Dano Louisowi kopie aktu urodzienia dziecka!-powiedziała Laura machając mi przy twarzy jakąś teczką.
-Daj mi to.-powiedziałam.
Laura wręczyła mi teczkę, otworzyłam ją.
Akt urodzenia
Imiona: Lili Roza
Nazwisko: Tomilson
Płeć: Kobieta
Data urodzenia: 24.12.2013.r
Rodzice: Louis William Tomilson i Agata Lena Lunatic
Stan dziecka: Zdrowa
-Strzelam, że ma urodę po mamie.-powiedział Hazza.
-Hej, ja tu jestem od strzelania.-powiedziałam.
Mięsiąc póżniej...
Oczami Agaty
Dziś w Londynie, w moim i Louisa domu, zaproszliśmy naszych znajomych. Czyli: Zayna z Laurą, Nialla z Julką, Harrego z Zuzą i Liama. Rozmawialiśmy cały czas. Można powiedzieć, że Lili była cały czas na czyjiś rękach. Laura i Zayn mają zamiar za cztery miesiące się pobrać! Jeeeej! Lili zaczeła płakać, maleństwo było głodne.
-Louis, Lili jest głodna.-powiedziałam.
-Już.-powiedział Louis brając Lili od Liama.
Louis wziął butelke z mlekiem i zaczął karmić Lili.
-Daje wam w kość?-powiedział Harry.
-Tak.-powiedział Louis-To jak. Ale i tak jest kochana.
-Jak będzie cie chcieli odpocząć, ja mogę się ją zajać.-powiedziała Zuza.
-Nie trzeba.-powiedziałam.
-Ale czasami powiniśmy mieć chwile dla siebie.-powiedział Louis-Potrzebna nam niania dla dziecka, więc będziemy czasmi ją podrzuczać ją, do ciebie.
-O! Będę ją uczył chodzić!-powiedział Hazza.
-Już to widzę.-powiedziała Zuza.
____________________________________________________
Pierwszy rozdział za nami. Jeeeej! :) Sama się jaram tym rozdziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz