poniedziałek, 16 czerwca 2014

Ever Ever After #12

Trawa. Trawa. Trawa. Tam jest ognisko, ognisko jest tutaj, tam jest  ognisko, jest wszędzie.
14-15.01.2015

~Michał ,,Multi''~
Randka z Laurą, była wspaniała. Wyszliśmy z kina.
-Michał.-powiedziała Laura.
-Tak?-powiedziałem.
-No bo ja...jestem w ciąży.
-Co?
-Byłam w ciąży za czasu, gdy miałam męża.
-To jesteś czy byłaś w ciąży?!
-Jestem.
-To dlaczego nie jesteś z swoim mężem?!
-Bo on nie żyje!-powiedziała Laura ze łzami w oczach.
-Spokojnie.-powiedziałem, przytulając Laurę.
Laura głośniej płakała.
-Już. Spokojnie. Będzie dobrze.
Gdy przytulałem Laurę, czułem ciepło w brzuchu. To znaczy motylki w brzuchu?

Dzień później...

~Laura~
 Wczorajszy dzień. Był przyjemny. Jedząc śniadanie, cały czas się rumieniłam.
-Co ci?-powiedział Kacper.
-Co? Mi nic. Czemu pytasz?-powiedziałam.
-Bo cały czas się uśmiechasz i rumienisz.
-Naprawdę?
-Tak.
Zapadła cisza przy śniadaniu. Kacper dziwnie na mnie patrzył.
-Co?-powiedziałam.
-Zakochałaś się.
-Co? Nie!
-Zakochałaś, zakochałaś, zakochałaś się!
-Wcale, że nie!
-Nie kłam mnie w żywe oczy! Przecież widzę, że jesteś w kimś zakochana!
-Dobra. Wygrałeś.
-Jaki on jest?
-Nie powiem!
-To może, zaproś go na dzisiejsze ognisko. Hm?
-Po co?
-Żebym mógł go poznać.
-No wiesz co?! Ja twojej żony nie widziałam, tak więc ty nie zobaczysz mojego chłopaka.
-Bo nigdy, nie chciałaś mnie odwiedzić!!! Ani też nie przyszłaś na mój ślub!!!
Zapadła głucha cisza. Taka cisza, jaka powstawała pomiędzy mną i Zayn'em. Czułam, że oczy moje stają się wilgotne. Zaczęłam płakać. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Był to Kacper.
-Wybacz.-powiedział mój brat-Nie chciałem cię urazić.
-Nic się nie stało.-powiedziałam, pociągając nosem.
-Dasz sobie radę.
-Mam nadzieje.

***
-Będziesz na ognisku?-powiedział Kacper.
-Będę!
-A ten twój chłoptaś?
-Nie dzwoniłam jeszcze!
-Okey.
Wzięłam głęboki wdech. Podeszłam do szafki nocnej i wzięłam telefon. Wybrałam numer Michała. A co jeśli nie odbierze? Albo się nie zgodzi się przyjść na ognisko? Po chwili słychać było sygnał, gdy nagle...
-Halo?.-powiedział Michał.
-Hej. To ja Laura.-powiedziałam.
-Hejka.
-Słuchaj, bo dziś robię z znajomymi ognisko. Nie chciałbyś przyjść?
-Chętnie. A o której?
-O 19-stej.
-Yhym. Okey. Będę.

~Susan~
Kiedy skończyłam brać prysznic, ubrałam się i następnie włączyłam mojego laptopa. Zalogowałam się na Skype, Harry był dostępny. Przez chwile łączyło się z Harry'm, kiedy nagle pojwił się obraz.
-Suzi.-powiedział Harry.
-Hej.-powiedziałam-Jak tam u was?
-Dobrze.
-A jak tam u was pogoda?
-Typowa brytyjska.
Uśmiechnęłam się.
-A jak tam u ciebie, Sus?-powiedział Hazza, uśmiechając się łobuziersko.
-Da się żyć.
-Ta-a, jasne. Zabrakło ci mnie z rana, bez koszulki.
-Ta-a. Ciebie i trójki rozrabiaków.
-Na bank nudzi ci się samej.
-Oczywiście. Ale są plusy.
-Jakie?
-Nikt mnie nie budzi w nocy i mogę dłużej pospać.
-Ej...nie przesadzaj, panno Peace.
Westchnęłam.
-Wcale, że nie!
-Ta-a, jasne.
-Hazza...
-Tak?
-Tęsknie.
Harry uśmiechnął się.
-Ja też tęsknie.
-Dziś mamy ognisko...
-Chcesz żebym przyjechał do ciebie, panno Peace?
-Nie!
-Czemu nie? Przecież co dopiero mi proponowałaś.
-Nie proponowałam!

~Cinderella~
Liam nerwowo chodził w kłóko, po moim pokoju. Ja cały czas patrzyłam na niego i zastanawiałam się co go tak cały czas dręczy. A Tony smacznie sobie spał w swoim łóżeczku.
-Liam.-powiedziałam nie pewnie.
-Yyy...tak?-powiedział Liam.
-Co za myśl cię dręczy? Ma to coś zwiążane z śmiercią Zayn'a?
-Nie, o nim.
-Tak więc, o kim?
-O nas.
-O nas?
-Tak, o nas.
-Nie rozumiem.
-Chciałbym, żebyśmy doszli do kolejnego etapu.
-Kolejnego etapu?
-Tak. Pora do przejścia do czegoś więcej.
-Seks?
Liam przytaknął.
-Liam, nie bądź jak Harry i nie myśl o seksie.
-Skąd wiesz o czym myśli Harry?-powiedział Liam, siadając obok mnie.
-Wiem od Susan.
-A skąd wie Susan?
-A co ma ona nie znać, o czym myśli jej narzeczony?
-Jeśli ją to ciekawi, to tak.
Westchnęłam i przewróciłam oczami.
-Ej!-powiedział Liam, obejmując mnie ramieniem-Żadnych mi tu fochów!
-Ale ja lubię się na ciebie fochać!
-I dlatego bardziej cię kocham.-powiedział Liam, całując mnie w czoło.
-Jeśli chcesz, to możemy zrobić to...no wiesz.
-A ty chcesz?
-Tak.
-Dobra.
-Tylko daj mi chwile! Muszę poprośić Clarę, żeby poszła z Tony'm na godziny spacer.
-Okey. Poczekam.
Uśmiechnęłąm się i następnie wzięłam Tony'iego na ręce i wyszłam z mojego pokoju.


~Harry~
Siedziałem w salonie, na kanapie, przykryty kocem i piłem słabą kawę. Gdy usłyszałem kroki, schodzące po schodach i po chwili na kanapie obok mnie usiadła prawie pięciu letnia, brązowo włosa dziewczynka. Darcy.
-Tato...-powiedziała Darcy.
-Tak, słońce?-powiedziałem.
-Inne dzieci mnie nie lubią.
-Czemu tak uważasz?
-Nazywają mnie dzieckiem udawanych rodziców.
-Ale ty nie jesteś takim dzieckiem.
-Ale jeśli to prawda?-powiedziała Darcy z łzami w oczach.
-Nie jest to prawda.
-Skąd?
-Słończe.-powiedziałem, przytulając Darcy-Mogą mówić co chcą, ale Ty zawsze będziesz moją małą księżniczką. Strasznie przypominasz mi twoją mamę.
-Tak?
-Tak. Ona też kiedyś płakała przez złych ludzi, tak samo jak ty. Ale ona się nie poddała. Walczyła dalej.
-Tęsknie za mamą.-powiedziała Darcy, wtulając się we mnie.
-Nie tylko ty.


8 godzin później...

~Susan~
Była już 19-nsta. Ubrałam się i wyszłam z domu. Po kilku minutach byłam już na miejscu. W miejscu gdzie odbywało się ognisko było około 20-stu osób. Jeszcze pamiętam jak Drużyna ,,U'' , była to siedmioosobowa grupa. A teraz? Prawie 20!

~Susan 2 lata temu~
-To może, zrobimy małą plotkę?-powiedział Louis.
-Co masz na myśli?-powiedziała Agata.
-Może tak. Ja i Niall, powiemy prasie, że rano poszliśmy do domku Zayn'a i zauważyliśmy wywarzone drzwi, następnie, że wbiegliśmy do mieszkania i ,,niby'' przeszukaliśmy. A Zayn'a nigdzie nie ma.
-Hm...całkiem dobry pomysł.-powiedziałam.
-Co?! Dobry?! Mam tu siedzieć?! Cały czas związany?! A jak ktoś tu wejdzie?!-krzyknął Zayn.
-Spokojnie, w mieszkaniu jestem tylko ja i Kacper, rodzice wyjechali na 5 miesięcy do Paryża.-powiedziała Laura.
-Tak, ale pod jednym warunkiem.-powiedział Kacper-Rozwiązujesz go kiedy: chce on do toalety, na śniadanie, obiad i kolacje, no może na noc.
-Zgoda.
-No to. Drużyna ,,U''!
-Drużyna ,,U''?-powiedziałam.
-No tak, skoro Zayn został uprowadzony. To nasza ekipa  nazywa się Drużyna ,,U''.
-Drużyna ,,U''?-powiedział Niall, wyciągając rękę.
-Drużyna ,,U''.-powiedział Louis, powtarzając gest Niall'a.
-Drużyna ,,U''-powiedziałam równocześnie z Laurą, Kacprem i Agatą, powtarzając gest Niall'a i Louis'a.

~Susan (teraz)~
Minęły dwa lata... Jak ten czas szybko leci.
-Zuza, wreście jesteś!-powiedział Kacper, podchodząc do mnie.
-Ta-a. Jestem.-powiedziałam.
-20?
-Tak. Jak udało ci się tyle osób zebrać?
-Jakoś się dało.
Uśmiechnęła się.
-Pamiętam jeszcze, jak było nas tylko siódemka.
-Tak. Dobre czasy.
-Tak więc, co tam u twojej żony?
-U Jade? Dobrze. Jest w piątym miesiącu ciąży.
-Yhym.
-A co tam u twego chłoptasia?
-Zostawiłam go z trójką dzieci.
- I jak?
-Daje rade.
-A zapomniałem! Masz!-powiedział Kacper, dając mi bransoletkę.
Bransoletka była na czarnym skórzanym pasku z przywieszką typu komiksowych napisów ,,Zap!''.Taki sam napis miał Zayn na ręce. 
-Dzięki.-powiedziałam, ubierając bransoletkę.
-Uznałem, że ty i Laura, powinnyście mieć coś związane z Zayn'em. A z styłu zawieszki jest wygarewowane data urodzenia i śmierci.
-Kacper, ta bransoletka jest wspaniała. Jeszcze raz dziękuje.
-Nie ma za co.
Uśmiechnęłam się.








~Laura~
Spacerowałam sobie. Mój brat dał mi bransoletkę z zawieszką napisem ,,Zap!''. Zayn...   Chodziłam w kółko, mijałam wiele osób, niektóre twarze były mi znajome. Obiecał, że przyjdzie. Kiedy nagle upadłam na ziemie.
-Przepraszam cię. Nie zauważyłem cię.-powiedział ktoś, pomagając mi wstać-Pięknie wyglądasz.
-Michał.-powiedziałam-Jednak przyszyłeś!
-Przecież powiedziałem, że przyjdę.-powiedział Michał.
Uśmiechnęłam się.
-Chcesz się przejść przez staw?
-Jasne. Chętnie.

~Agata~
-Louis?-powiedziałam.
-Tak?-powiedział Louis z dołu.
-Gdzie są pieluchy?
-A nie ma tam gdzie zawsze?
-Nie ma tam!
-To idę kupić.
-Okey. Tylko szybko!
-Dobra!
Następnie usłyszałam zamykanie drzwi na dole. Westchnęłam.
-Widzisz Lily, jakiego ty masz ojca.
-Mama!-powiedziała Lily.
Uśmiechnęłam się.

~Louis~
Pojechałem do supermarketu, kupić pieluchy. Gdzie jest ten dział dziecięcy?
-Darcy nie kupie ci tej czekolady!-usłyszałem  za sobą, dobrze znany mi głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem Harry'ego i jego córkę Darcy.
-Plose.-powiedziała Darcy do Harry'ego.
-Nie.-powiedział Harry.
-Plose, plose.
-Księżniczko, proszę nie rób miny swojej mamy.
-Plose...
-Czemu zawsze musisz mi przypominać matkę. Hm?
-Bo Darcy to mieszanka wybuchowa.-powiedziałem podchodząc do Harry'ego i Darcy.
-Boo!-powiedział Harry, gdy mnie zobaczył.
Uśmiechnąłem się.
-To mogę czekoladę?-powiedziała Darcy.
-Mówiłem już, że nie.-powiedział Hazza.
-A wujek Lou mi kupi czekoladę?
-Chętnie bym ci Darcy kupił czekoladę, ale twój tato później by mnie ubił za to, że kupiłem ci czekoladę. Więc, wybacz.
Brunetka zrobiła smutną minę.
-A gdzie masz dwójke dzieci?-powiedziałem.
-W domu, Gemma się nimi opiekuje.
-Czyli mały wypad na zakupy, ojca i córki?
-Tak.
-Ale tato mowil, że kupi mi cosz!-powiedziała Darcy.
-Ale nie czekoladę.
-I dziwisz się, że Susan nie umie z tobą wytrzymać.
-Ej! To nie moja wina, że Darcy jest taka jaka jest!
-To ty zapłodniłeś Susan-Puzan*, więc jest to twoja wina.
-Lou, jak mogłeś to powiedzieć?!
Zacząłem się śmiać.




Susan-Puzan - tak jest nazywana Susan przez 4/5 1D.


______________________________________________________
Rodział jest. Wreście. 
Wybaczcie, że tak długo czekaliście, ale nie miałam weny.
Ale teraz znów jest!

Zapraszam do głosowania w ankiecie!

Minimum 3 komentarze- rozdział w środę.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz