Say my name like a scripture
15.01-05.02.2015.r
~Laura~
Spacerowałam wraz z Michałem, obok stawu. Wieczór był piękny. Blask księżycza odbijał się o tafle wody. Było przepięknie i romantycznie. Nagle Multi, złapał mnie za rękę, spojrzałam ma niego i on uśmiechnął się. Zatrzymaliśmy się na mostku, patrząc sobie w oczy.
-Mogę ci coś powiedzieć?-powiedział Michał.
-Tak.-powiedziałam, nie odrywając wzroku od jego niebieskich oczów.
-Podobasz mi się. I to bardzo. Przy tobie czuje się przyjemnie.
Multi wyciągnął pudełeczko z kieszeni, otworzył je, a nim. Naszyjnik z sercem z literką ,,M''.
-Ja...nie wiem co powiedzieć.-powiedziałam.
Nos Michała stykał się z moim nosem.
-To nic nie mów.-powiedział Multi i mnie pocałował.
-Mogę ci coś powiedzieć?-powiedział Michał.
-Tak.-powiedziałam, nie odrywając wzroku od jego niebieskich oczów.
-Podobasz mi się. I to bardzo. Przy tobie czuje się przyjemnie.
Multi wyciągnął pudełeczko z kieszeni, otworzył je, a nim. Naszyjnik z sercem z literką ,,M''.
-Ja...nie wiem co powiedzieć.-powiedziałam.
Nos Michała stykał się z moim nosem.
-To nic nie mów.-powiedział Multi i mnie pocałował.
~Susan~
Opierałam się o drzewo i słuchałam zebrania drużyny.
-Spokój!-powiedziała Samanta (asystentka Kacpra).
-Wiem, wiem!-powiedział Kacper-Że was to dziwi! Ale to prawda!
-Skąd możesz to wiedzieć, że to prawda!-krzyknęła indianka-Że Yui Ayano ma coś złego do nas?
-A co jesteś po jej stronie?-powiedziałam.
Słychać było szepty. No tak dziewczyna Styles'a, się tu zjawiła. Wielkie wydarzenie!
-Powiedz.-powiedziałam.
-Nie, nie...jestem po jej stronie.-powiedziała indianka
-To dlaczego ją broniłaś? Wiedząc, że zabiła jednego z nas.
-Tak, ale...
-Zuza!-powiedział Kacper.
-Sorry-powiedziałam, siadając obok czerwonoskórej.
-Nic się nie stało, pani kapitan..
-Susan. Nazywam się Susan Peace.
-Kira. Kira Jones.
***
Gdy wszyscy poszli, zostałam tylko ja i Kacper. Kacper sprzątał śmieci, zostawione przez uczestników dzisiejszego ogniska.
-Pomóc ci?-powiedziałam.
-Hm? Tak, możesz-powiedział Kacper.
-To więc...-podniosłam z ziemi butelkę po piwie-To wszystko?
-Nie, jeszcze jest brud śmieci.
-Nie. Nie chodzi mi o śmieci.
-Tak, więc o co ci chodzi?-Kacper spojrzał mi prosto w oczy.
Jego srebnoszare tęczówki. Dawno ich nie widziałam. Zbliżyłam twarz do twarzy Kacpra. On połączył nasze usta w pocałunek. Nie odwzajemniałą jego pocałunku, gdy on zaczął całować mnie namiętnie. Uległam. Czułam jego ręce na moich plecach. Swoje dłonie zatopiłam w jego kasztanowych włosach. W głowie słyszałam jakiś głos.
,,Suzi... to boli.'''
Głos brzmiał jak głos Harry'ego. Właśnie! Harry! Odpychałam od siebie Kacpra, patrzył na mnie z zdziwieniem, że go odsunęłam w takim momencie.
-Nie powinniśmy.-powiedziałam, gdy Kac chciał mnie objąć.
-A no tak.
-Hm? Tak, możesz-powiedział Kacper.
-To więc...-podniosłam z ziemi butelkę po piwie-To wszystko?
-Nie, jeszcze jest brud śmieci.
-Nie. Nie chodzi mi o śmieci.
-Tak, więc o co ci chodzi?-Kacper spojrzał mi prosto w oczy.
Jego srebnoszare tęczówki. Dawno ich nie widziałam. Zbliżyłam twarz do twarzy Kacpra. On połączył nasze usta w pocałunek. Nie odwzajemniałą jego pocałunku, gdy on zaczął całować mnie namiętnie. Uległam. Czułam jego ręce na moich plecach. Swoje dłonie zatopiłam w jego kasztanowych włosach. W głowie słyszałam jakiś głos.
,,Suzi... to boli.'''
Głos brzmiał jak głos Harry'ego. Właśnie! Harry! Odpychałam od siebie Kacpra, patrzył na mnie z zdziwieniem, że go odsunęłam w takim momencie.
-Nie powinniśmy.-powiedziałam, gdy Kac chciał mnie objąć.
-A no tak.
Kilkanaście dni później...
~Michał ,,Multi''~
Mój i Laury związek układał się wspaniale. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Ale była jedna przeszkoda. Jej ciąża. Ojciec dziecka nie żyje. Tak więc...
-Laura?-powiedziałem.
-Tak?-od powiedziała mi, Laura.
-Nic, nic, nic
-O co chcesz mnie spytać? Chodzi ci o dziecko?
Pokiwałem głową.
-Ty możliwe pomożesz mi wychowywać dziecko.
-Nic, nic, nic
-O co chcesz mnie spytać? Chodzi ci o dziecko?
Pokiwałem głową.
-Ty możliwe pomożesz mi wychowywać dziecko.
~Harry~
-Zajmiesz się dziećmi?-powiedziałem.
-Oczywiście.-powiedziała moja mama.
-Gdi jediem my?-powiedziała Darcy.
-Ty zostaniesz tu. U babci.-powiedziałem, klękając przed Darcy.
-Nieee!!!-Darcy zaczęła płakać i się do mnie przytuliła.
-Cichutko.-głaskałem Darcy po głowie, żeby się uspokoiła-Będzie dobrze.
Darcy zaczęła głośniej płakać.
-Może zabierzesz ją, ze sobą?-powiedziała Gemma.
-Nie!-powiedziałem.
-Czemu?
-Susan okrzyczy mnie, że wziąłem Darcy ze sobą!
-A Louis'a możesz?
-Tak! To znaczy nie!
Westchnąłem.
-Darcy?-powiedziałem, gdy ona się uspokoiła się trochę.
-Tjak?
-Chodź. Pójdziemy się spakować.
-Jeeeeeeej!
-Oczywiście.-powiedziała moja mama.
-Gdi jediem my?-powiedziała Darcy.
-Ty zostaniesz tu. U babci.-powiedziałem, klękając przed Darcy.
-Nieee!!!-Darcy zaczęła płakać i się do mnie przytuliła.
-Cichutko.-głaskałem Darcy po głowie, żeby się uspokoiła-Będzie dobrze.
Darcy zaczęła głośniej płakać.
-Może zabierzesz ją, ze sobą?-powiedziała Gemma.
-Nie!-powiedziałem.
-Czemu?
-Susan okrzyczy mnie, że wziąłem Darcy ze sobą!
-A Louis'a możesz?
-Tak! To znaczy nie!
Westchnąłem.
-Darcy?-powiedziałem, gdy ona się uspokoiła się trochę.
-Tjak?
-Chodź. Pójdziemy się spakować.
-Jeeeeeeej!
***
Pakowałem rzeczy Darcy do walizki, ona cały czas biegała po pokoju.
-Jedziesz ze mną. Pod jednym warunkiem.-powiedziałem, biorąc Darcy na ręce-Będziesz się mnie słuchać, to co ja mówię, oraz masz być grzeczna. Bo oddam cię do domu dziecka.
-Bidi glicna!-powiedziała Darcy.
-No.-podstawiłem Darcy na ziemie.
~Louis~
-Chętnie bym pojechała.-powiedziała Agata-Ale zostanę tu z Lily.
-Dobra.-powiedziałem-Nie zmuszam cię.
-Nie rób nic głupiego. Zgoda?-Agata pocałowała mnie w policzek.
-Nic głupiego nie będę robić. Obiecuje.
-Ta-a. Ja cię za dobrze znam.
Uśmiechnąłem się i następnie pocałowałem Agatę w usta, a potem Lily w policzek.
-Trzymajcie się.-powiedziałem-I dbajcie o siebie.
***
Jazda zajęła mi tak gdzieś godzinę. Ahh. Ta okropna zima. Podjechałem pod dom Harry'ego.
-Ah. Nie chce mi się wychodzić na to zimno.-powiedziałem sam do siebie.
Gdy ktoś pukał do okna. Spojrzałem na okno. Zobaczyłem Harry'ego trzymającego na rękach Darcy.
***
-Musiałem ją wziąć.-powiedział Harry, siadając na miejscu pasażera.
-Spoko.-powiedziałem-Im więcej tym lepiej.
Nagle zadzwonił telefon Hazzy.
-Tak?-powiedział Harry, odbierając telefon.
-...
-Hej Suzi.
-Mama!-krzyknęła Darcy.
-Darcy, spokój.-powiedział Harry-Co chciałaś Sus?
-...
-Co ja robię? A jadę z Darcy na łyżwy.
-Lyzuy!
-Tak, Darcy. Bardzo się cieszy.
-...
-Yhym. Nie, nie. Wszystko jest w porządku. Naprawdę.
-...
-Tak wiem. Nie musisz się martwić.
-...
-Suzi. Damy sobie radę.
-...
-Ja też cię kocham. Pa.
___________________________________
Rozdział trzynasty!!!!
Oto wielki powrót!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz