Są takie rzeczy w życiu, których nie chcemy znać
23 grudnia 2014
~Cinderella~
Obudził mnie płacz Toniego. Przytuliłam małego chłopca to siebie.
-Spokojnie małeństwo.-powiedziałam-Jestem przy tobie.
Na szafce nocnej zabriwował telefon. Zostałam esemesa. Sięgnełam po telefon. Był to esemes od nikogo innego.
Od: Liam Payne
Od trzech dni, nie dzwonisz, nie piszesz. Co się stało?
Do: Liam Payne
Liam, chętnie bym ci powiedziała dlaczego nie piszę, ani nie dzwonie. Ale nie mogę. Wybacz.
Przycisnełam ,,wyślij''. Kiedy telefon zabriwował. Zostałam esemesa, od osoby której nie chciałam widzeć.
Od: James Maslow
Cindi, skarbie. Jaki syn? Mój? Jeśli tak to mi odpisz. Proszę.
Skąd on ma mój numer?! Przecież, mam nowy numer komórkowy. A może. Jak sześć dni temu go przed przypadek spotkałam i jak zostałam esemesa to mógł zobaczyć mój numer komórkowy i zapisał. Szlak. Powiedzieć mu czy nie? To tak samo jak nie powiedzienie Liamowi, dlaczego przez trzy dni nie dawałam znaku życia. To jest takie trudne. Ah, Will, ty kopletna idiotko. Nigdy sobie życia nie ułożysz.
-Mama.-powiedział Toni, wtulając się w moją klatkę piersiową.
-Jestem przy tobie, synku. Jestem.
~Liam~
Od: Cinderella Vandom
Liam, chętnie bym ci powiedziała dlaczego nie piszę, ani nie dzwonie. Ale nie mogę. Wybacz.
Przeczytałem, wiadomość od Will, tak ze sto razy. Już zaczynałęm zapamiętywać go. Dlaczego nie chce mi powiedzieć, dlaczego nie dawała przez trzy dni oznak życia? Martwię się o nią. Nawet zabardzo. Może do niej przyjadę? I zobaczę czy wszystko w porządku? Hm...Pojadę. Muszę. Zabardzo się martwie.
~James~
Dlaczego nie odpiszuje?! Nie wytrzymam! Jadę do niej!
~Harry~
Siedziałem na krześle, w szpitalu obok łóżka w którym leżała Susan. Jej klatka piersiowa podnosiła się, a następnie opadała. Wyglądała tak pięknie. Długie ciemneblond włosy opadały na jej ramiona, usta prawie otwarte, czekające na to kiedy ktoś je pocałuje. Harry! Potrząsłem głową żeby wymazać to myśl.
Ale ona tak pięknie wygląda...
Harry, stary opanuj się!
Kim ty jesteś?
Tobą, głupku.
Ej!
No co?
Nazwałeś mnie ,,głupkiem'', czyli siebie samego też.
Pff.
Jakbym mógł to bym pocałował Susan.
To ją pocałuj!
Ale...
Tak, tak. Przed tem kazałem ci o niej nie myśleć, ale zmieniam zdanie. Nie chce się z tobą urzerać.
Wstałem z krzeszła i usiadłem na łóżku. Zaczełem pochylać się nad Susan. Mój oddech stawał się szybszy. Moja twarz była centymet od twarzy Susan. Nie mogę. Nie zrobie jej tego. Miałem się już odsuwać, kiedy ktoś złapał mnie za plecy i pociągnoł mnie na dół, centralnie na Susan. Nagle Susan zaczęła mnie całować. Byłem w szoku, szybko wstałem odrywając się od Susan i stanęłem dwa centmetry od łóżka. Susan z pozycji leżącej, do pozycji siedzącej. Patrzyła na mnie swoimi brązowymi ślepiami.
-Hazza.-powiedziała Susan.
Nic nie powiedziałem. Nadal byłem zeszokowany.
-Hazza.-powtórzyła Susan.
Nadal nie odpowiadałem. Serce waliło mi jak szalone.
-Hazza.-powiedziała Susan z łzami.
-Nie płacz.-były to jedyne słowa jakie zdołały wypłynąć z moich ust.
Z policzków Zuzy spływały łzy.
-Nie płacz.-powtórzyłem.
Podeszłem do łóżka w którym siedziała i płakała Suzi. Usiadłem obok niej i objełem ją moim ramieniem.
-Sus...-powiedziałem.
Susan zaczęła głośnej płakać. Moje oczy stawały się wilgotne, kiedy nagle po moim policzku spłyneła jedna samotna łza.
-Nie płacz.-powiedziała Susan, ocierając moje łzy.
Spojrzałem na Susan, oczy miała mokre od łez, tak samo policzki. Wyglądała przepięknie. Prawą ręke trzymała na moim lewym policzku.
-Dam sobie radę.-powiedziałem.
-Właśnie widziałam.
-Sus...
-Hazza.
-Lubię jak tak do mnie mówisz.
Susan uśmiechneła się i szturchneła łokciem mnie w brzuch. Złapałem się za brzuch.
-Bolało.
-Miało boleć.
-Sus...
-Też cię kocham.-powiedziała Susan i pocałowała mnie w policzek-No to wracamy do domu.
-Co?
-Tak.
-Przecież dopiero co się obudziłaś!
-Wczoraj się na prawdę obudziłam.
-Co?!
-Tak.
-Uduszę cię.
-Po co? Stracisz mnie na zawsze. A pomyślałeś kto pomoże ci zajmowaniu się trójką dzieci?
-Nie pomyślałałem.
-No widzisz.
~Cinderella~
Siedziałam w moim pokoju, Tony bawił się samochodzikami. Kiedy do pokoju wdpadła Clara.
-Co się stało?-powiedziałam.
-Liam i James, przyszli do ciebie.-powiedziała Clara.
-Co? Obaj?
-Tak.
-No pięknie.
-Obaj, domagają się z tobą pogadać.
-Świetnie.
-Co mam im powiedzieć?
-Przyprowadz ich tu.
***
Siedziałam na łóżku, Liam usiadł na krześle przy moim biurku, a James oparł się o biurko.
-Słucham.-powiedział równocześnie Liam z Jamesem.
Dziwne do uczucie, widzieć swoją dawną miłość i obecną w jednym pokoju.
-Nie wiem jak zacząć.-powiedziałam-Liam. Przepraszam, za to, że nie dawałam oznak życia. Nawzględy syna.
Wskazałam na małego brązowo włosego chłopczyka, próbującego się wdrabać na moje łóżko. Pomogłam Toniemu wdrapać się na łóżko i posadziłam go na moich kolanach.
-Syna?-powiedział Liam.
-Tak. To jest Tony.-powiedziałam-Proszę, James. Masz odpowiedz. To jest Tony twój syn.
-Pragnęłem go zobaczyć.-powiedział James.
Widziałam na twarzy Liama, szok i wytłumaczenia.
-Liam.-powiedziałam.
-Co?-powiedział Liam-Też będe służył to tego, że cię zapłodnie?! I ty mnie zostawisz?!
-Nie.-powiedziałam wstając z łóżka i podchodząc do Liama-To co było między mną i Jamesem było dwa lata temu, byłam wtedy głupia i młoda. A ciebie, nie mam zamiaru zostawić, nawet jeśli będe z tobą w ciąży. Jamesa, zostawiłam tylko dlatego, że mnie mieliśmy dla siebie czasu.
-Między nami też nie będziemy mieli dla siebie czasu.
-Dlaczego?
-Wyjeżdzam przecież w trasy, nie ma mnie przez prawie 10 mięsięcy.
-Chodzę na studia, mam przecież Clarę i Toniego. Dam się radę bez ciebie. Uwierz mi.
-Wybaczcie, że wam przerwę, ale mam pytanie.-powiedział James.
-Mów.-powiedziałam.
-Czy mógł bym odwiedzać mojego syna?
-Oczywiście.
-Dzięki.
***
Udało się. Nie straciłam Liama, a James poznał prawdę. Myślałam, że nie uda mi się, a jednak.
-Cece jesc.-powiedział Toni.
-Już, ci coś przyniosze do jedzenia.-powiedziałam.
Wyszam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Weszłam do salonu i zobaczyłam Clarę siedzącom na kanapie i do tego z dziewczyną!!! Co?! Moja najlepsza przyjaciółka jest lesbijką?! Nie wierze!
-Ekhm.-powiedziałam.
Clara szybko oderwała się od dziewczyny.
-Em, Cindi.-powiedziała Clara.
-Jesteś lesbijką?
-Nie dokończa.
-Nie dokończa?! A co widziałam przed chwilą?
-Cidi, możemy porozmawiać w kuchni?
-Tak jasne.
Weszłam z Clarą do kuchni.
-Gadaj.-powiedziałam.
-Jestem lesbijką nie dokończa.
-To znaczy?
-Że intersują mnie kobiety i też mężczyzni.
-Yhm. Już ci wierze.
-Jakbym była prawdziwą les, to byś się już dawno dowiedziała.
-Clara, jesteśmy przyjaciółkami od piaskownic, przecież wiesz, że możesz mi zdradzić swoje sekrety.
-Prawda. Pójde i porozmawiam z nią.
-Dobra. Wiedz, że zawsze będe cię kochała jak siostrę, nawet jeśli będą cię intersowały tylko kobiety.
-Dobra, dobra. Bo się zarumienie.
_________________________________________________________________
Rozdziałek, taki po świętach. :) A i dziękuje za +4000 wyświetleń!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz