poniedziałek, 14 października 2013

Serce #7


Dziecinne niespodzianki 
3 marca 2014
Oczami Zuzy

Harry nieodbierał telefonu. Może nie -Nie udało mu się? I teraz boi się do mnie zadzwonić. Uszłyszałam otwieranie drzwi i zamykanie je. Bałam się. Kto to może być?
-Susan.-uszłyszałam dobrze znany mi głos.
Głos należał do Harrego.
-Susan!-powiedział Harry.
-Jednak przyjechałeś!-powiedziałam rzuczając się Harremu na szyje.
On stracił równowagę i spadliśmy na podłogę.
-Pozwolono nam tydzień wolnego.-powiedział Harry, delikatnie mnie odsuwając od siebie.-Louis i Agata o to wybłagali, bo muszą wziaść letnie ciuszki dla Lily.
-Wszyszczy wyjechaliście?
-Nie. Niall i Julka zostali tam na dwa dni. Niall mówił, że mają coś ważnego do zrobienia.
-Skarbie, nie rób mi skojarzeń.
-Ale wiesz, że lubię ci je robić.
Westchnęłam i przewróciłam oczami. Harry wstał i wyciągnął w moją strone ręke.
-Chodź tu.
-Dobra.-powiedziałam wstając.
Harry objął mnie w pasie.
-Ał.
-Wybacz skarbie.
-Nic się nie stało.
-Jesteś pewna?
-W stu.
-A jakbyśmy wybrali się do sieroncinca, no wiesz. Zadoptować dziecko.
-Harry.
-Słucham cię.
Uśmiechnęłam się.
-Jeśli uważasz, że to dobry pomysł do zgoda.
-No to ubieraj się i jedziemy!










Oczami Agaty

Na podłodze w salonie, siedziałam i bawiłam się z Lily, a Louis coś gotował w kuchni.
-Mam nadzieje, że będzie ci to smakować.-powiedział Louis wychodząc z kuchni.
-Pachnie smacznie.-powiedziałam-Ale czy też smakuje dobrze.
Wziełam widelec i mały talerzyk, wziełam kawałek ciasta i ugryzłam.
-I co o tym sądzisz?
-Pych. Zuza kiedyś robiła takie ciasto.
-Naprawdę? Nie wiedziałem.
-Wiesz czemu Harry się tak śpieszył?
-Zuza poraniła.
-Naprawdę? Biedactwo. A tak się cieszyła.
-No.
-Jest Lily.
-Tak. A jej wujkami jest cztery piąte One Direction.
-A ojciec to jedna piąta One Direction.
-Mama, tata!-powiedziała Lily.





Oczami Julki

-Niall, skarbie dlaczego zostaliśmy tu na dwa dni?
-Powiem ci, jak wyjdziesz za mnie.
-Niall...
-Ja cię tak proszę.
-Mówiłam ci to sto razy, muszę się zastanowić!
-Ja nie chcę czekać!
-Niall...
-Tak, tak rozumiem! Musisz się zastanowić !
-Żarłoku, nie wiesz ile bym dała, żeby być twoją dziewczyną, a co dopiero żoną.
-To ma znaczyć ,,tak''?
-Tak. Chcę być panią Horan.


Oczami Harrego

-Dzień dobry.-powiedziała pulchna kobieta siedąca za biurkiem-W czym mogę pomóc?
-Chcę my zadoptować...
-Dziewczynkę.-dokończyła za mnie Susan-Tak gdzieś około dwóch, trzech lat.
-Dobrze. Proszę usiąść. Za chwilkę wrócę.
Kobieta weszła do jakiegoś pomieszczenia i zostaliśmy sami.
-Jesteś pewien?-przerwała ciszę Susan.
-Sus, dzieci które tu żyją szukają domu.
-Państwo przyszli, zadoptować dziecko?-powiedział blondyn.
-Luke, zachowój się.-powiedziała brunetka-Przepraszam za mojego brata.
-Nic się nie stało, Lucy.-powiedziała Sus.
-A to ci checa!-powiedziała Lucy-Susan co cię tu sprowadza?
-Czekajcie. Wy się znacie?
-Tak, wraz z Lucy i Lukiem chodzimy do tej samej klasy.
-No. Mój brat to jedyny chłopak w klasie.
-Po prostu raj.-powiedział Luke.
-Liony! Już mi stąd!-powiedziała pulchna kobieta-Ach te smarkacze. A moja asystentka przyprowadzi dla was maleństwo. A narazie po proszę o waszę dane osobiste.
-Ja mogę powiedzieć.-powiedziała Susan.
-A pan?
-Ja ten, napiszę.
-Dobrze. Proszę. Imiona i nazwisko.
-Susan Mara Peace.
-Data i miejsce urodzenia.
-08.05.1996 rok, Nysa.
-Rodzice.
-Clara Susan Ford Peace. Adam Peter Peace.
-Dziękuje.Skończył już pan?
-Tak.
-Pani Peace i pan Styles. Państwo jeszcze nie jest mażeństwem?
-Jeszcze nie.-powiedziała Zuza.
-Penelopo.-powiedziała chuda kobieta.
-Tak Samanto?
Obok chudej kobiety, stali Luke i Lucy, którzy trzymali za ręce małą dziewczynkę. No oko dziewczynka miała trzy latka, włosy miała kręcone, czarne które opadały jej na ramiona.
-Powinni wziąść Darcy. To jedyna dziewczynka w tym wieku.-powiedział Luke.
-Tak. Synu wiesz, że ją odają po godzinie.-powiedziała mama Luke'a i Lucy.
-To jedyny sposób.-powiedziała Lucy.
-Odadzą mnie i tak!-powiedziała Darcy.
Poczułem jak Susan wtula się w moją klatkę piersiową.
-Susan, spokojnie.-szepnełem Susan do ucha.
-Ona boi się, że ją odamy. Ona jest piękna i do tego smutna,że nikt jej nie chce.
-Wezmiemy tą dziewczynkę.
-Jest pan pewien? -powiedziała mama Lucy i Luke'a
-Mamo, to jest Harry Styles.-powiedziała Lucy.
-A ta kobieta to Susan Peace.-powiedział Luke.
-Penelopo?
-Jak chcą ją, to ją im damy.
-Nie! I tak mnie odadzą! A wy mnie też mnie będziecie nie chcieli? I zawieżecie do miasta w ktorym sie urodziłam! Do przeklentego Holmes Chaple!-powiedziała Darcy i wybuchła płaczem.
-Holmes Chaple?-powiedziałem podchodząc do Darcy-Urodziłem się w tym mieście.
-Naprwdę?-powiedziała Darcy.
-Naprawdę. Słodka jesteś.
-Chcemy dla ciebie jak najlepiej.-powiedziała Sus-Jeśli ty chcesz z nami iść.
-Chcę. Tylko boje się,  że mnie oddacie.
-Nie zrobimy tego.-powiedziałem-Obiecujemy


Dzień później...

-No to, co za maleństwo zabtowaliście?-powiedział Louis.
-Harry.-powiedziała Susan, wchodząc do salonu trzymając na rękach Darcy-Harry, zachowój się!
-Wybacz skarbie.-powiedziałem-Ale ty i Darcy jesteście takie piękne.
-Ładna jest.-powiedział Louis-Ale Lily nie dorównuje.
-Ty chwali pięto.-powiedziała Susan, dając Louisowi pięścią w brzuch.
-Ej! Zuza hamuj się!-powiedziała Agata.
-Wybacz.-powiedziała Susan.
-Może już pójdziecie?-powiedziałem-Darcy jest już śpiąca. Tak więc do jutra.



***
-Wiesz, że mnie musiałaś uderzyć Louisa.
-Tak wiem! Nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Poprostu kochasz Darcy. I dlatego chcesz ją jak najlepiej chronić i kochać.
-To tylko jeden dzień, a już kocham ją jak własną córkę.
-Nie tylko ty. Dlaczego mnie przyjełaś mojego pierścionka który ci dałem w pudełku z listem?
-Skąd?
-Znalazłem w wczoraj w twojej szafce nocnej. Powiedz, dlaczego mnie przyjełaś?
-Harry, wiesz dlaczego.
-Nie wiem.
-Za dużo się kłócimy.
-Skarbie, codziennie się kłóciliśmy, a teraz kiedy jest tu Darcy, w ogóle nie kłóciliśmy się.
-Harry to tylko dzień i dwa dni się nie widzieliśmy.
-Tak. Dlaczego mnie chcesz być moją żoną?
-Harry, kocham cię. Ale nie jestem gotowa na taki związek.
-Aha rozumiem.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Susan już zasneła, ja nie mogłem zasnąć. 
-Jestem szóstką, a ty dziewiątką.-szepnełem Susan do ucha-Razem tworzymy jedność.
-69.-powiedziała Susan przez sen-Oh Harry.
Uśmiechnełem się i schyliłem się. Moje wargi dotykały warg Susan, zaczełem ją całować.



_____________________________________________________________________
Mania na rodziały, czas zacząć. Nie daje wam na cieszyć się jednym rodziałem.
Ale dobra. Miłego czytania. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz